Super User

List ten powstał we wrześniu 2002 roku. Trzy miesiące wcześniej po raz drugi, odkąd jestem nauczycielem, pożegnałam swoich wychowanków. Klasa III gimnazjum była dla mnie wyjątkową klasą; pierwszą, którą objęła reforma i pierwszą "tak dorosłą". Byłam jej wychowawczynią tylko przez trzy lata, a to niewiele w porównaniu z poprzednią, której towarzyszyłam w szkole przez długich osiem lat.

"Już sam początek listu do Was sprawił mi trudność. Jak bowiem powinnam Was nazwać? Kochane dzieci? Pamiętacie zapewne zakończenie roku szkolnego. Mam przed sobą Wasze zdjęcie, zrobione tego dnia. Patrząc na prawie dwumetrowych mężczyzn i wysmukłe, młode kobiety doszłam do wniosku, że taki początek listu jest trochę nie na miejscu. Może byłoby lepiej po prostu: uczniowie? To jednak zbyt nauczycielskie, prawda?

Patrzę na Waszą fotografię... Uśmiechnięte twarze, na niektórych powaga, skupienie, gdzieś tam przemyka cień niepewności jak będzie dalej, jak potoczy się Wasze życie, którego nowy etap właśnie rozpoczynacie. Wyobraźcie sobie, że w swoich pamiątkach ze szkoły i ja przechowuję takie zdjęcie. Wydaje mi się, że to było tak niedawno...

Szkoła na Ostrobramskiej to wyjątkowe miejsce w moim życiu. Pracuję tu od chwili jej powstania i prawdę powiedziawszy nie wyobrażam sobie, że mogłoby być kiedyś inaczej. Trzy lata temu objęłam wychowawstwo w Waszej klasie - w pierwszej klasie gimnazjum. To był dla nas wszystkich wyjątkowy czas: pierwszy rok reformy, pierwsze klasy gimnazjum. Wszyscy zastanawialiśmy się, jak będą wyglądały egzaminy, przyjęcia do szkół średnich, co zrobić, abyście wypadli jak najlepiej. Chyba mogę się dziś Wam już przyznać, że byłam wtedy równie przestraszona jak Wy.

Rozpoczęliśmy pracę. Myślę, że dość prędko znaleźliśmy wspólny język; Wy wiedzieliście, że będę od Was wymagać, ja wiedziałam, że tego ode mnie oczekujecie, choć oczywiście nikt z Was nie powiedziałby tego głośno.

Muszę Was zapewnić, że bardzo lubiłam lekcje języka polskiego w Waszej klasie. Nie pozwalaliście mi spocząć na laurach jako nauczycielowi - byliście wyjątkowo wymagający; dociekliwi, ciekawi świata, krytyczni, czyli tacy, jacy powinniście być.

Chwilami ogarniało mnie zniechęcenie i niewiara w moje polonistyczne umiejętności, kiedy Majka kolejny raz zapewniała mnie, że w tym wierszu nie ma nic ponad to, co jest i basta. Nie ukrywam, że miewałam także okresy zwątpienia w swoje zdolności wychowawcze (w jakiekolwiek zdolności!), gdy Krzysztof, mimo próśb, wpadał do mojego gabinetu jak do siebie (i nie miało znaczenie, czy tu akurat ktoś był, czy nie) by się nieco porozglądać i koniecznie coś powiedzieć.

Pamiętacie naszą pierwszą wspólną wycieczkę do Sopotu? Do dziś mam przed oczami Wasze zielone głowy... Sama miałam ochotę mieć wówczas taką, ale zabrakło mi odwagi. Od tej pory sporo się zmieniło. Dziś nie miałabym żadnych wątpliwości, czy się do Was przyłączyć.

Nigdy nie zapomnę naszych dyskusji na lekcjach (czasami dość dramatycznych), sztuk teatralnych, spontanicznych improwizacji, bombek z Waszymi podpisami pod choinką i ostatniej zielonej szkoły. Nigdy nie zapomnę zwłaszcza Ciebie, Krzysztofie, Twoich wiadomości SMS i wywodów na temat istoty męskości.

Myślę, że nie tylko Wy czegoś nauczyliście się w szkole. Może to wydać się Wam to dziwne, ale ja także sporo nauczyłam się od Was. Czego? Przypomnieliście mi o marzeniach, które miałam, będąc w Waszym wieku. Niektóre z nich już zaczęłam realizować.

Dzięki Wam zaprzyjaźniłam się z komputerem, jak bowiem mogłabym pozwolić sobie na pozostanie przy Was w tyle! Przypomnieliście mi także, jak ważne jest bycie w zgodzie z samą sobą i że w życiu trzeba czasami, jak to mówiliście - wyluzować. To dla mnie była bardzo ważna lekcja wychowawcza.

Jesteście w innych szkołach. Czasami jest mi przykro, gdy przechodzę obok klasy, w której spędzaliśmy razem sporo czasu, ale... tylko chwilę. Dlaczego tak krótko? Moje czwarta klasa nie pozostawia mi za dużo wolnego czasu, a patrząc na małe buzie moich uczniów widzę także Was i mam poczucie sensu tego, co robię. A to przecież w życiu bardzo ważne.
Powodzenia!"