Super User

Pewnego dnia, na szkolnej tablicy ogłoszeń, pojawiło się napisane dużymi literami obwieszczenie: "Uroczystość z okazji wybudowania basenu". Napis z daleka rzucał się w oczy i przyciągał uwagę każdego ucznia. Obchody te miały odbyć się w sali gimnastycznej, ale w ostatniej chwili nieoczekiwanie zmieniono miejsce na inne.
Niestety, nie wszyscy zapoznali się z tym faktem, a wśród nich byłam oczywiście ja. Pech chciał, że tego samego dnia i o tej samej porze miał odbyć się bal przebierańców. Wszyscy uczniowie cieszyli się i prześcigali w pomysłach na najoryginalniejszy strój. Nie w głowie było im zastanawiać się, w jakiej sali się on odbędzie. Byli przekonani, że spotkają się w tej samej sali koncertowej, jak co roku.
Nadeszła godzina 16.00 i imprezy się rozpoczęły. Trochę spóźniona i zdyszana wbiegłam do sali w przebraniu groźnej piratki. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast przebierańców i sali udekorowanej serpentynami, zobaczyłam siedzących za stołem wysokich, grubych urzędników państwowych, czyli prezydenta, premiera, ministrów... No cóż, musiałam wyjść z tej opresji z twarzą. Zaczęłam odgrywać rolę złego, okrutnego pirata. Głośno zawołałam: "Szczury lądowe, widzę, że smakują wam potrawy z rekina! Życzę więc smacznego!" Szybko skierowałam się do drzwi, aby stąd uciec. Kątem oka zobaczyłam jeszcze, że minister spojrzał na mnie zdezorientowany, a potem rzucił kremówką w kelnera. Co było dalej, nie widziałam. Szybko zamknęłam za sobą drzwi. Później dowiedziałam się, że na sali obecni byli fotoreporterzy i zrobili zdjęcia z mego nieoczekiwanego wtargnięcia. W ten sposób moje skarpety pokazywano tego dnia w głównych Wiadomościach o 19.30!
Dobrze, że choć zakryli mi twarz! I tak jednak zrobiłam sobie obciach przy wszystkich. Na korytarzu spotkałam na szczęście Rafała, który też nie wiedział, gdzie odbywa się bal. Jedynym wyjściem było zaglądanie do wszystkich sal, a działo się w nich wiele.
W jednej odbywał się koncert Chopina, w drugiej wystawa psów, w trzeciej - obrazów...
Nagle jeden z psów rzucił się na mnie, zabrał mi but, a drugi rozszarpał spodnie. Rzuciłam się z Rafałem do ucieczki. W pewnej chwili zobaczyliśmy, że goni nas mały ratlerek, którego bardzo się baliśmy. Szybko otworzyliśmy drzwi i naszym oczom ukazała się poszukiwana sala balowa. Wszyscy świetnie się bawili, więc i my się do nich dołączyliśmy. Jedyną sprawą, która nas martwiła było to, że nie będziemy przygotowani na zajęcia na następny dzień. W pewnej chwili usłyszeliśmy podejrzane hałasy. Wszyscy wybiegli z budynku szkolnego, aby zobaczyć, skąd pochodzą te dziwne dźwięki. Wtedy, ku uciesze uczniów, zawalił się dach szkoły.
W ten sposób rozwiązał się problem dotyczący pracy domowej na jutro. Wszyscy rozeszli się do domu, zastanawiając się na głos, ile dni zajmie naprawa dachu.