Super User
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… Co to będzie? Co to będzie?
 
Zastanawialiście się kiedyś, skąd pochodzi ten używany w strasznych historiach cytat, który znacie zapewne już od dzieciństwa? A no właśnie! Spieszę z odpowiedzią. Otóż jego autorem jest nasz wieszcz narodowy – Adam Mickiewicz. A pochodzi z dramatu, który postanowiła w nietypowy sposób poznać klasa 2a… Tylko spokojnie! Nikt przy tym nie ucierpiał, chociaż… Nieważne, do rzeczy. Idę ul. Emilii Plater i widzę wyłaniającą się z ciemności szkołę. Chyba zaczynam powoli żałować swojej decyzji. Ale nie, teraz się przecież nie wrócę – trochę za późno na takie dywagacje. Wchodzę, patrzę na uśmiechniętego pana Strażnika Wrót i wypowiadam tajemnicze hasło „Przyszłam do pani Mizerackiej na Dziady”. I weszłam, bez identyfikatora, bez gapy, ot tak. Cała ta sprawa dziwnie się przedstawia. Przebieram się w szatni, szafka prezentuje jak za dnia – przynajmniej tyle dobrego. Zmierzam do magicznej sali 24… O rany! Nie wierzę, chyba pomyliłam numery. Niestety, numer się zgadza, a twarze ludzi siedzących w przerażającym kręgu są dziwnie znajome. Nie pozostało mi nic innego jak tylko dołączyć, rzucić torbę, usiąść wygodnie na poduszce, która chyba czekała na moje przybycie oraz głębiej przyjrzeć się tej sytuacji.
 
Przebywam w nietypowym pomieszczeniu, które niby jest tą samą salą od polskiego, widzę moich kolegów z klasy, ale ten dziwny krąg, znicze palące się na środku, przenikliwy chłód, krakanie kruków, ciemność, obraz jak ze starego cmentarza. Nic bardziej mylnego. Właśnie dowiedziałam się, że będziemy „wywoływać duchy”. Nasz kolega właśnie zamienił się w guślarza – przewodnika ceremonii, a cała reszta czyta Dziady cz. II z podziałem na role. Potem pojawiły się aniołki, ptaki i inne stworzenia… I w tym miejscu chyba należy zakończyć, bo reszta owiana jest tajemnicą (i musiałabym Wam wszystko zaspoilerować, a tego byście chyba nie chcieli, prawda?). Tak czy inaczej, wkrótce ceremonia się zakończyła, światło się zapaliło, a wszyscy powrócili do żywych. Podsumowaliśmy całość krótką dyskusją, jak na humanistów przystało i na tutaj nastrój grozy niespodziewanie zniknął. Zjedliśmy tradycyjne kisielki i rozeszliśmy się grzecznie do domów, z nadzieją, że nie przyśnią nam się żadne koszmary. „Nie wiem, po co, po raz kolejny udałam się w chłodny piątkowy wieczór do szkoły. I to nawet nie dlatego żeby obejrzeć jakiś ciekawy film, ale po to, żeby przeczytać jakąś nudną książkę napisaną przez gościa z dziewiętnastego wieku i spotkać się z moją beznadziejną klasą” – tak mógłby powiedzieć każdy typowy gimnazjalista, ale nie na Twardej. Tu wszystko odbywa się inaczej, nawet czytanie romantycznego dramatu. Dziękujemy bardzo pani Mizerackiej za zorganizowanie tego wieczoru i liczymy na więcej.
Natalia