Super User

 

"Praktycznie od skończenia "dziecinnej" szkoły, czyli od klasy czwartej, słyszeliśmy "W klasie szóstej egzamin! Uważajcie! Uczcie się!". Od czwartej klasy byliśmy męczeni "testami wałbrzyskimi", które miały nam pomóc przygotować się na ten egzamin. Nie przypominam sobie jednak, żebym wtedy się nimi przejmowała. Cóż.
Teraz możemy stwierdzić, że egzamin za nami. Ciężko powiedzieć, co o tym sądzę. Moim zdaniem był łatwy, nawet bardzo. A podobno miał być taki trudny... Na szczęście mówili nam to w czwartej klasie. Wtedy faktycznie byłby ciężki do zaliczenia. Niestety, zrobiłam głupi błąd. Płetwy były chyba zbyt oczywiste i zaczęłam szukać "drugiego dna" w tym zadaniu... ale nieważne. Faktem jest, że straciłam na tej nieszczęsnej rybie punkt, a że nie napisałam, że potrzebuje ona do pływania chęci i wody, rodzice nie będą się o to wykłócać z komisją. Trudno. Brak jednego punktu to nie tragedia.
Siłą rzeczy egzamin przebiegł normalnie. Najpierw msza w intencji Ojca Świętego. Później, wpół do dziewiątej, staliśmy przed salą i właściwie głównie marzliśmy. Potem zostaliśmy podzieleni na dyslektyków i nie-dyslektyków. Dyslektycy weszli na salę i zajęli miejsca pierwsi. Później my, czy nie-dyslektycy. Po chwili wszyscy już siedzieli na miejscach. Dostaliśmy sprawdziany opakowane w żółtą folię. Rozpakowaliśmy je, a pani dyrektor wyjaśniała nam, jak mamy ten sprawdzian napisać. Nie da się ukryć, że niektórzy byli tym lekko znudzeni: po napisaniu takiej ilości egzaminów próbnych sposób zaznaczania odpowiedzi nie był już zagadką... Ani sposób poprawiania błędów. Fakt, że trzeba pisać czarnym piórem lub długopisem, również był powszechnie znany.
Po chwili pisania na salę weszła spóźniona "pani z komisji" z innej szkoły. Nikt jednak, poza resztą pilnujących nauczycieli, nie zwrócił na nią szczególnej uwagi. Byliśmy już zbyt zajęci pisaniem.
Po godzinie nie-dyslektycy oddali już prace, a większość dyslektyków również skończyła. Wszyscy więc wyszli na zewnątrz sali, gdzie pani Renata... O ile dobrze pamiętam, pani już na nas czekała. Miała ze sobą kopię sprawdzianu i sprawdziła z nami części testową : polonistyczną, matematyczną i przyrodniczą.
Podsumowując tę nie do końca składną pracę pisemną: egzamin jest już za nami. Skończył się czas nocy zarwanych na naukę, formalnie jesteśmy w naszym gimnazjum (większość klasy zostaje). Koniec formalności! Idziemy na wagary! Ja tylko żartuję!"

Agata Cywińska